Gdy rzymskie imperium było u szczytu rozwoju moment ten został utrwalony w wyjątkowy sposób i siłami natury które przykryły całe miasto popiołami. I pewnie ten fakt by został zapomniany przez potomnych, gdyby po dwóch tysiącach lat miasto nie zostało odkopane. Jeśli chce się poczuć to, jak ludzie żyli w rzymskich miastach dwa tysiące lat temu to trzeba przejść się po uliczkach Pompei. Po czterech godzinach spaceru w pełnym słońcu mój krok już nie był taki sprężysty. Było dużo miejsc w rodzaju barów i sklepów, ale niestety one do epoki antycznej. Najlepiej odrestaurowanym budynkiem jest oczywiście lupanar (jesteśmy w Włoszech) czyli po prostu burdel. Do środka nie wpuszczano z powodu covida. Nie wiem dlaczego, bo zwiedzanie odbywa się w maseczkach i z tego co wiem to w burdelu nie ma obowiązku ściągania maseczek. Drugim domem, który chciałem zobaczyć był dom fauna. Znajdowała się w nim mozaika, ale jest zabrana do muzeum w Neapolu. Przedstawia ona triumf Aleksandra Wielkiego nad Persami. Bitwa odbyła się ponad trzysta lat przed postawieniem tego domu, czyli Rzymianie utożsamiali się z greckimi legendami. Widać jeszcze, że ponad 300 lat nie wymazuje z pamięci wielkich bitew. Odyseja została spisana ponad 300 lat po wojnie trojańskiej, podobny okres dzieli nas obecnie od odsieczy wiedeńskiej, a Krzyżacy było spisanie jakieś czterysta lat po bitwie. Czyli wojenne opowieści długo nabierają smaku. Jako smaczek kulturowy można jeszcze zwrócić uwagę na wizerunki penisów tu I ówdzie. Dla Rzymian był on przedstawiany jako symbol mający przynieść sukces, wzrost. Jak widać używali pojęcia stopa wzrostu, ale zamiast stopy używali bardziej obrazowej części ciała. Są też bardziej wzruszające pamiątki po tragedii. Odlewy ciał tych, którzy tu zginęli, środki upiększające dla kobiet takie jak biżuteria, flakoniki do kosmetyków czy pęsety chyba do tego samego do czego ich używa się dzisiaj, a także różne ziarna i zwęglone bochenki chleba.