Do Bombaju docieramy autobusem sypialnym. Ciekawa alternatywa dla samolotu czy pociągu.
Trudno będzie podsumować Indie kilkoma zdaniami. Tu każdy zmysł dostaje bodźce maksymalne. Chłodny europejczyk najczęściej nie ma świadomości z rozpiętości odczuć jakimi będzie bombardowany w Indiach. Zacznijmy od tego co najważniejsze, czyli od zmysłu wzroku. Jeśli góry to wielkie i dzikie. Plaże piękne, piaszczyste i po horyzont. Zieleń jest wszechobecna i zaborcza. Kwiaty i motyle wielkie i kolorowe. Domy w odważnych barwach albo schowane w zieleni albo pożerane przez nią. Kobiety jak kwiaty. Podziwiać i nie dotykać. Kolorowe i wiotkie. Utrzymanie budynku w dobrej formie wymaga tu ciągłej walki z przyrodą i to budynki starzeją się szybciej niż kobiety. Dużo też urody odbiera Indiom mała architektura z blachy falistej, desek, plandek, liści palmowych i kii bambusowych. Prowizorka level hard.
Jak nakarmiliśmy wzrok to czas na wrażenia słuchowe. Może spotkamy sprzedawcę gongów tybetańskich który popieści nasz słuch delikatnym, głębokim dźwiękiem. Usłyszymy go pod warunkiem, że wcześniej nie ogłuchliśmy od wszechobecnej kakofonii klaksonów. Wszystko co jeździ to trąbi najczęściej aby zamanifestować swoją obecność. Żyję więc trąbię. Taka induska filozofia życia.
Smaki Indii. Jeśli ktoś ma przeświadczenie o bogatej kuchni pełnej różnych smaków to będzie poddamy trudnej próbie. Z pieczywa najłatwiej są dostępne różne placki o smaku smażonej mąki na oleju do których można dostać różne półpłynne dodatki o podobnym smaku. Zamiast placków można dostać ryż z tymi samymi sosami. Smak potraw nie ma najczęściej żadnego znaczenia bo jest zabity ostrą papryką. Żeby tego było mało kucharze sypią jak szaleni do wszystkiego zieloną kolendrę. Dla całkiem sporej liczby ludzi z powodu braku pewnego enzymu kolendra zmienia smak potraw w mydło a ja niestety się do takich ludzi zaliczam. Próba zjedzenia surówki z warzyw to kolejne zadanie dla wytrwałych. Oczywiście surówka będzie obficie posypana kolendrą, ale to da się zebrać. Pod spodem będzie kilka plasterków pomidora, ogórka, marchwi, cebuli i limonki. Jeśli nie zamówimy surówki to najczęściej jako przekąskę otrzymamy grubo pokrojoną cebulę. Z tym, że tu nie znają cebul sałatkowych. Dostępne są tylko te nadające się wyłącznie do dezynfekcji przełyku. Jeśli macie jakieś ulubione napoje to radzę sprawdzać jak ma się wasze wyobrażenie do rzeczywistości. Bo na hasło herbata dostajecie bawarkę a kawa to nescafe z proszku. A zjedzenie ciastka i wypicie latte to zadanie za które powinno się tu dostać medal. Może smaki są tu płaskie za to dostaniemy w rekompensacie orgię zapachów. Ludzie tu nie śmierdzą a za kobietami często ciągnie się smuga perfum. Choć w tym upale zapach perfum nie jest niczym pożądanym. Czasem jeszcze ktoś próbuje stworzyć wonną atmosferę za pomocą trociczki której zapach w teorii przyjemny w praktyce do niczego nie pasuje. I tyle o przyjemnych zapachach. Cała reszta to coś czego najlepiej gdyby nie było. Zapachy rozkładu. I to nie pojedyncze nuty. Całe symfonie zapachów portów rybackich, targowisk rybnych, kanałów ściekowych i wysypisk śmieci. Te przykre zapachy nie są bardzo częste ale jeśli już są to mamy intensywne doznania. Galeria zmysłów przypomina nam o mocno zapomnianych zmysłach skóry i równowagi. Ja myślałem, że się nie pocę. A tu skóra pokryta lepką warstwą słonego potu, który nie chce wysychać. Oblizuję słone usta. Skóra do wszystkiego się klei. Organizm się odwadnia jak nigdy. Sikam w kolorze Mirindy a dwójka to produkcja koksu. Ubranie w nocy nie wysycha i rano zakładam wilgotny podkoszulek który nie wysycha przez cały dzień. Gdy pada deszcz jest tak samo mokro i tak samo ciepło. Tylko woda która płynie po twarzy jest mniej słona. Zanurzając się w tłum ludzi będziemy dotykani. Niechcący lub intencjonalnie dla zwrócenia uwagi. Tu dystans społeczny jest dużo mniejszy. Stojąc w kolejce albo przyklęka się do kogoś stojącego przed nami albo w każdą najmniejszą szczelinę od razu ktoś próbuje się wcisnąć. Zmysł równowagi będzie nam potrzebny na zrujnowanych chodnikach i przy omijaniu krowich placków, które możemy spotkać wszędzie. I przy tym wszystkim ludzie tu są spokojni, życzliwi, uśmiechnięci, pomocni i tak samo spoceni jak my. Warto sprawdzić jak wyglądają granice ludzkiej wytrzymałości i ile niewygód możemy tolerować jako społeczeństwo. Przy okazji docenimy katalizatory w pojazdach, czyste miasta i nasz klimat.
A próba zrobienia wycieczki po Bombaju spełzła na niczym - było za gorąco...