Co wiedzieliście o Turcji do tej pory? Że kebaby i gastarbeiterzy. No i jeszcze ze muzułmanie. Nie wiem ile z tych stereotypów pozostało u tych, co przebrnęli przez moją podróż.
Oczywiście w drodze działo się dużo więcej niż opisałem, ale nie miało to nic wspólnego z główną opowieścią, więc pominąłem większość tych wątków. Teraz coś z tego zaczerpnę. Starałem się omijać duże miasta, kurorty i pułapki na turystów. Oczywiście nie zawsze się dało. Na początku wydawało mi się, że w Turcji jest drogo, ale po paru dniach się zorientowałem że 10 tureckich lirów to 1 euro I od razu zrobiło się taniej. Litr ropy kosztuje 0,7 euro, a w UE teraz około 1,2 euro. Na autostradzie w Włoszech widziałem nawet 2 euro za litr diesla. Co do jedzenia, to mam niewielkie rozeznanie bo w sumie to nie jadłem przez te parę tygodni. Jedzenie w pułapkach dla turystów jest droższe. Widziałem ceny w restauracji przy plaży około 10 euro za danie. Za szklankę soku z pomarańczy zapłaciłem 3 euro co było wyjątkowo drogo. Ciekawa jest sprawa cen herbaty. Za szklankę płaci się od 0,1 do 0,8 euro. Zależy gdzie się trafi, ale z reguły jest to 0,2 euro. Przy czym bardzo często herbata jest za darmo jako dodatek do transakcji. Śniadanie to od 1,5 do 4 euro. Zamawiając jakieś ciastko nie należy już słodzić herbaty. Prawie wszędzie można płacić kartą, ale są miejsca bez takiej możliwości. Na przykład muzeum w Ani. Muzea są tanie. Ceny widać na biletach że zdjęcia. Bilety kosztowały mnie 500 lirów. Można kupić wejściówkę za 600 lirów do wszystkich muzeów w Turcji, ale tylko na 15 dni i jak widać jest to kwota nie do wykorzystania.
Na swobodny dostęp do WiFi nie ma co liczyć, ale jeśli poprosicie obsługę w lokalu to udostępnić chętnie nawet swój prywatny telefon dla internetu.
Ludzie są bardzo sympatyczni, życzliwi i przyjaźni. Szczególnie Kurdowie i byli obywatele ZSRR.
Co do poziomu rozwoju, to Turcję mogę z czystym sumieniem przyrównać do Hiszpanii. Myślę, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat nastąpił przeskok z poziomu Maroka do poziomu europejskiego. Doskonale drogi wciąż budowane, imponujące mosty, wielkie budowy hydrotechniczne a co za tym idzie nawadnianie całych dolin, zwiększająca się troska o zabytki oraz Istambuł który jest zjawiskiem przekraczającym wszelkie pojęcie. Po obejrzeniu tyłu wymarłych stolic pojawia się była stolicą imperium bizantyjskiego, która obecnie sama jest imperium. Jechałem 150 km wśród wieżowców, biurowców, centr handlowych, firm. To jakby jechać z Łodzi do Warszawy cały czas w ścisłym centrum. No i jeszcze ze 30 km przedmieść. Czyli jeśli w Stambule chłopak pozna dziewczynę z drugiego końca miasta, to szybki ślub będzie jedynym rozwiązaniem. Inaczej zbankrutuje na dojazdy na randki.
Turcja jest z pewnością liderem w swoim regionie i stara się uzyskać pozycje lokalnego mocarstwa co jak widać nieźle jej wychodzi. Potrafiła postawić się Rosji, USA i UE co powoduje że przestała być traktowana jako klient a zaczęła jak partner.
Są też ciemniejsze strony budowania imperium. Bardzo dużo zainwestowano w śledzenie pojazdów na drogach, w części zamieszkałej przez Kurdów cały czas czuć ścisły nadzór policji i wojska.
Wiadomo, że metody rozwiązywania takich konfliktów przez ostatnie sto lat się zmieniły i do ludobóstwa zapewne nie dojdzie, ale widać też że problem jest i szybko nie wygaśnie.
Na wschodzie kraju pytano mnie najczęściej z ciekawością co mnie w tamte strony sprowadza.
Podsumowując Turcja to kraj białych psów i białych samochodów, sympatycznych ludzi, wielu różnych gór i mórz z niesamowitą historią której z reguły znamy ale nie kojarzymy z tym krajem. I można to wszystko zobaczyć znając tylko jedno słowo po turecku: czaj.
A, jeszcze muszę dodać jak wyszło moje odchudzanie. Stosowałem dietę MŻ, czyli mniej żreć. Nie żeby być głodnym, ale do zaspokojenia głodu wystarczał kawałek kiełbasy, jakieś warzywo i kilka paluszków grissini. Raz w tygodniu zdarzał się z różnych powodów normalny posiłek. Na przykład jak nie zjeść pizzy pod Wezuwiuszem albo zupy rybnej nad Dunajem czy odmówić gościny w kurdyjskim domu. Na początku brzuch nie zmieniał objętości, ale zauważyłem, że powoli zmieniała się jego konsystencja na bardziej wodnistą. Oponki zaczęły zanikać na rzecz dętek rowerowych a teraz już tylko pustych flaków. Brzuch też zaczął w końcu się zmniejszać, ale powrót może wszystko zniweczyć. Trzeba jak najszybciej wymyśleć jakiś następny wyjazd :)