Andriej przyjeżdża o dziesiątej rano. Wojna na Ukrainie doprowadza do wielu problemów. Na stacją były kolejki i brak paliwa, ale już jest normalnie. Potrzebuję gotówkę na zakup auta a tu banki nie wypłacają gotówki. Dobrze, że mam skąd pożyczyć. Najpierw jedziemy do Poddębic. Zadzwonił Maciek, że prowadzi sklep Wojrat.pl ze sprzętem medycznym i przygotował trochę darów. Wie, co jest potrzebne bo jest ratownikiem medycznym, pilotem Mi 17, żołnierzem zawodowym a od pewnego czasu także paralotniarzem. Sprzęt ledwo mieści się w kombiaku którym przyjechaliśmy a wart jest na oko parę ładnych tysięcy. Na to podjężdża jeszcze jeden poddębicki paralotniarz, Zbyszek. Wyciąga tysiąc złotych i daje do wykorzystania. Znamy się dobrze ze Zbyszkiem, więc pozwalam sobie na mały żarcik. Patrząc na zwitek banknotów pytam się: to na waciki? Kto oglądał Kilera to wie. Do Pruszcza dojeżdżamy jeszcze za dnia. Auto prezentuje się nieźle. Wiek dwadzieścia lat jest co prawda bardziej atrakcyjny dla dziewcząt niż dla samochodów, ale sprawdzamy tylko czy v auto da radę przejechać najbliższe parę tysięcy kilometrów. Nie powinno być z tym większych problemów a na zasłużony remont będzie musiało zaczekać do końca wojny. Andriej załatwił nocleg u swojego kolegi w Sopocie. Szkoda, że nie Grand Hotel, ale na to może kiedyś założymy następną zrzutkę. Przez cały dzień dostaje informację o kolejnych karetkach załatwianych dla Ukrainy i o ofertach innej pomocy. Oby taki zapał utrzymał się nie tylko na czas wojny ale też na czas odbudowy.