Zgodnie z planem ruszamy rano o dwunastej dalej bez planu. Dzwonię do kolegi i pytam czy będzie w domu w Algodonales. Oddzwoni, bo jeszcze nie wie. W takim razie jedziemy najpierw zobaczyć źródła termalne w górach niedaleko Granady. Po drodze mijamy drogowskaz do Alpuharry. Nazwa mi się obija po głowie tak bardzo, że szukamy dlaczego. I oczywiście Adam Mickiewicz Kondrat Wallenrod i zemsta wodza Maurów na rycerzach rekonkwisty. Alpuharra jest doliną w której najdłużej utrzymywała się religia muzułmańska po wyparciu Maurów z Hiszpanii. Dolinę zostawiamy sobie na inną okazję i jedziemy do źródeł termalnych. Przy drodze migdałowce pod którymi można zbierać z ziemi dorodne migdały, drzewa z dojrzałym owocami kaki czy krzewy granatów. Wąską drogą docieramy do źródeł termalnych. Oba miejsca położone w dzikim otoczeniu i niestety z wodą zaledwie trochę cieplejszą od tej w rzecze przepływającej obok. Dlatego Dominik bez żalu bierze kąpiel pod pobliskim wodospadem. Co prawda na zewnątrz tylko 10 stopni, ale rozgrzewa nas informacja że w Polsce spadł pierwszy śnieg. Marek oddzwania, że co prawda dziś wraca do Polski, ale klucze od mieszkania zostawia nam na balkonie w Algodonales. Czyli już wiemy gdzie jechać. Póki słońce jeszcze wysoko omijamy autostradę i jedziemy bocznymi drogami. Tak trafiamy najpierw na jeden z najładniejszych dolmenów jakie widziałem a potem w pobliżu Alhama de Granada. Basen z przepływającą ciepłą wodą ogólnie dostępny w korycie rzeki. Temperatura wody idealna. Warto było tu przyjechać. Dzień się zbliża mu końcowi. Jedziemy do Algodonales. Bardzo lubią przyjeżdżać to paralotniarze z racji góry ponad miastem doskonale nadającej się do latania. Miasteczko znajduje się gdzieś w połowie pomiędzy Gibraltarem a Sewillą. Jest otoczone podobnymi białymi miasteczkami z kościołami górującymi ponad dachami z bladoczerwonej dachówki zacierając całkowicie pamięć o muzułmańskiej przeszłości tych terenów.