Obiecałem w komentarzach, że opowiem więcej o miejscach a nie wrażeniach.. trzeba zacząć od Agadiru. Jak ktoś lubi duże miasta to będzie zadowolony. Ja nie lubię. Jedziemy sto km w dół i mamy następne miasto Tiznit. Warto wstąpić żeby popatrzeć na wyroby jubilerskie. W pobliżu wydobywano rudy srebra i stąd dobrze rozwinięta warsztaty jubilerskie. Stąd można pojechać na plażę do Aglou. Górki, piaszczyste plaże, wydmy, klify z zamieszkałymi jaskiniami z widokiem na ocean, jego szumem i wieczną wilgocią w powietrzu. Teraz czeka nas ładnych kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż wybrzeża. Droga z widokiem oceanu i różnymi atrakcjami. Jedziemy do Mirleftu. To miejscówka dla serferów i paralotniarzy. Jest tam fajny sklepik z marokańskimi ciuchami. Ceny najlepsze w Maroku. I jest bankomat gdzie można wziąć dirhamy bez prowizji. Dalej jest plaża Legzira ze skalnymi łukami. Jeden się zawalił parę lat temu ale i tak warto zobaczyć pozostałe. Jest to jeden z najczęstszych motywów folderów reklamujących Maroko. Parę kilometrów dalej jest miasteczko Sidi Ifni. Jest kemping dla surferów i dużo emerytów z Europy. Ładne białe miasteczko z nieczynnym lotniskiem na którym lądował autor Małego księcia. Teraz jadąc brzegiem oceanuna potykamy coraz rzadsze domu. Jeszcze niedawno droga asfaltowa kończyła się w rzecznej dolinie i dalej zaczynała się męska przygoda. Teraz zaskoczeni jedziemy piękną asfaltową drogą aż do Plage Blanche przy której jest piękny klif z wydmami i wielbłądami. Dojeżdżamy nowym asfaltem do nowego pałacu królewskiego na kompletnym pustkowiu. Do pałacu nas nie wypuszczają. Jedziemy do Guelmin. Po drodze jeszcze krótki przystanek przy rzece która odsłoniła ładne formacje osadowe. Miasto Guelmin jest nazywane wrotami Sahary. To tu docierały karawany wożące towary przez pustynię. Teraz robią to ciężarówki. Najbardziej podoba mi się tam to że na turystów nikt nie zwraca uwagi. Jest się takim samym przechodniem jak wszyscy. Nikt nie zwraca na Ciebie uwagi nikt nie zaczepia. Nie ma myfrendów jak w Marakeszu. Być może ciągły przepływ ludzi przez to miasto spowodował że przybysze tu nie są niczym niezwykłym. Zbliża się wieczór i jedziemy na nocleg. Tu w pobliżu jest pustyni jest rura z której nieustannie leje się gorąca woda. Tam bierzemy kąpiel a Dominik rozpala ognisko i robi wspaniały tadżin. Śpimy pod gołym niebem. Zobaczymy gdzie jutro nas oczy poniosą.