Dziś planujemy dotrzeć do studni na pustyni za miasteczkiem Icht. Tam jemy śniadanie i pijemy kawę oraz herbatę. Co w tym ciekawego? Do jajecznicy nie dostajemy sztućcy. Tam gdzie turyści nie docierają trzeba jeść w sposób tradycyjny wybierając cały posiłek za pomocą chleba. Herbata jest zielona najczęściej z miętą lub piołunem. I tak mocne jak esencja. Do tego tyle cukru ile wody. Najpierw kilka razy się przelewa ją do szklaneczki i z powrotem do dzbanka a gdy już uzyska właściwą gęstość nalewa się z takiej wysokości żeby powstała piana. Wysokość nalewania jest formą autoprezentacji gospodarza. Przy śniadaniu towarzyszą nam dziesiątki much. Jedziemy na pustynię. Po drodze sprawdzam czy jest ścieżka którą ułożyłem siedząc w czasie covida na pustyni. Próbowałem sobie wyobrazić ile to jest milion lat. Jeden kamień symbolizuje tysiąc lat. Wrzuciłem o tym filmik na jutuba jakby ktoś był ciekaw. Ścieżka leży nienaruszona jedynie farbą którą malowałem kolejne osiągnięcia ludzkości powoli schodzi. Jednak technika zdobi je nas kamieni znana na tym terenie od tysięcy lat jest dużo trwalsza. Po dojechaniu do studni oglądam rysunki naskalne które mogą mieć kilka tysięcy lat. Obok nich są rozgrabione grobowce. Miejsce jest piękne i pewnie dlatego zostało wybrane do pochówku i dekoracji. Być może powodem jeszcze było znajdujące się tu skalne okno będące miejscem przejścia dla duszy. Takie okna to osobny ciekawy temat. Zaczyna się gdzieś w paleolitycznych jaskiniach Francji poprzez Gobekli Tepe, piramidy aż do obyczajów pogrzebowych Basków. Dookoła płaska pustynia usłana kamieniami. Pomiędzy nimi dość często można znaleźć kamienne ostrza strzał. Koło nas przejeżdża berber na motorowerze. Wszyscy tu się pozdrawiają są uśmiechnięci i życzliwi. Do granicy z Algierią jest ze 20 km. Zdaje się wciąż trwa wojna pomiędzy Marokiem a Algierią. Jemy tadżin i w kompletnej ciszy idziemy spać. Są jeszcze filmiki gdy jeździłem po tej pustyni razem z Dominikiem i Moniką na kanale podróże wiatrem podszyte.