Ma dwanaście tysięcy lat. Ale po kolei. Wczoraj nie przewidziałem że Google poprowadzi mnie najkrótszą drogą z Kapadocji na południe. Dojeżdżając do gór pomyślałem sobie że są jak Tatry. Gdy wjeżdżałem w nie to nawet się cieszyłem, że będzie urozmaicenie. Potem były drugie Tatry i trzecie. Gdy w końcu po paru godzinach zobaczyłem pod sobą równinę znalazłem ładne miejsce na nocleg. Położyłem się spać w miejscu którego urok doceniło wielu miejscowych którzy położyli się tu na wieczny spoczynek. Tu było chłodniej i wolałem nie zjeżdżać tysiąc metrów niżej. Rano trzeba było się zanurzyć w tą zupę.
Dziś nocuję w Harran. Pamiętacie te włoskie domki w kształcie stożków? Tu są takie same. Poza tym straszne miejsce. Już na wjeździe łapią mnie myfrendzi. Jeden dogania na motorze i pozwalam się zaprowadzić do kuzyna. Kuzyn obiecuje udostępnić mi WiFi do herbaty. Namawia na nocleg w ich zagrodzie pod gołym niebem w ich stylu. Rzeczywiście mają takie specjalne łóżka na podwyższeniu służące do spania pod gołym niebem. W Harran taka noc ma specjalne uzasadnienie. Znajdująca się w środku miejscowości zabytkowa wieża służyła prawdopodobnie obserwacjom nieba zanim została zawłaszczona przez muzułmanów jako minaret i to tu nadano nazwy konstelacjom. Z Harran wywodzi się także wiedza chemiczna która pod nazwą alchemii przekazali światu arabowie. Żył tu przez jakiś czas Abraham, którego Żydzi i Arabowie uważają za swego praprzodka. Coś w tym musi być, bo po raz pierwszy w Turcji obstąpiły mnie dzieci chcące zrobić na mnie jakiś biznes. Zacząłem im tłumaczyć, że pieniądze się zarabia a nie rozdaje. W końcu tu UE jeszcze nie dotarła i niech się nie przyzwyczajają. Zapraszam dzieciaki do siebie na herbatę. Zjawia się jakaś młoda dziewczyna. Mówi, że piątka z tych dzieci to jej. Czyli jest nadzieja, że połowę zabierze. W końcu przypominam sobie, że mam długopisy. Rozdaję co powoduje, że pojawią się dwa razy więcej dzieciaków. W końcu zmieniam ton, bo inaczej nie byłbym w stanie napisać tego tekstu. Z Urfy do Harran jedzie się płaską, zieloną doliną. Jest to najstarsza na świecie rolnicza dolina. Co jakiś czas mijam kopce wiosek sprzed tysięcy lat. Dojechałem do żyznego półksiężyca gdzie zaczęła się rewolucja neolityczna. Na tych terenach rośnie dzika pszenica. Na ogół się twierdzi, że to ludzie udomowili pszenicę, ale bardziej trafnie jest stwierdzić, że to pszenica udomowiła ludzi. Przywiązała do miejsca, wybudowała magazyny, domy i od niej zaczęło się życie osiadłe. Ale to było dopiero jakieś dziewięć i pół tysiąca lat temu w poprzedniej opowieści. A teraz jesteśmy koło Urfy, najstarszego na świecie miasta zamieszkałego bez przerwy od dziesięciu tysięcy lat. Stąd też pochodzi pierwsza rzeźba męskiej postaci naturalnej wielkości sprzed mniej więcej takiego okresu. I jest obok Urfy Gobekli tepe. Tak się nazywa wzgórze, gdzie ponad dwanaście tysięcy lat temu myśliwi- zbieracze spotykali się na czymś w rodzaju dożynek. Święto obfitości gdzie mogli pobalować, napić się piwa a także wziąć udział w czymś mistycznym. Po wizerunkach wyrytych w kamieniu widać, że ich myśli krążyły wokół zwierząt i to pewnie w różnych kontekstach, są tam też postacie ludzkie i jest kamień z otworem skierowanym wtedy na gwiazdę Deneb z gwiazdozbioru łabędzia. Wtedy gwiazda ta wskazywała kierunek północny. Ponieważ oś obrotu Ziemi podlega precesji, to rzutowanie osi obrotu na niebie zatacza powoli okrąg i po jakimś czasie gwiazdą polarną jest inna gwiazdą. Ponieważ okręgi świątynne były zorientowane dokładnie na północ to po pewnym czasie przestawały pasować do kosmicznego mechanizmu i być może to było powodem, że stary okrąg był zasypywany i budowano nowy. Obserwacja nieba, drogi mlecznej i gwiazdozbiorów musiała być powodem stworzenia opisów i legendy z tym związanych. Na przykład trzeba było wyjaśnić dlaczego niebo wiruje. Stąd pomysły na oś świata która podpiera firmament lub drzewo życia albo drzewo wiadomości dobrego i złego na którym opiera się firmament.
Kamień z otworem mógł służyć nie tylko do obserwacji gwiazd. Taki otwór to także przejście do innego świata. Można przez taki otwór przyjść na świat a po śmierci nasza dusza też powinna mieć drzwi do innego świata. Tak się składa, że Egipcjanie i Baskowie pochodzą od tych samych rolników z żyznego półksiężyca u których teraz goszczę. W piramidach robiono specjalne kanały na zewnątrz aby dusza miała którędy się wydostać a u Basków otwiera się okno w domu gdy ktoś umrze. Też żeby dusza miała jak się wydostać. Jak widać gdy ludzie przyjęli istnienie duszy, to musieli wyjaśnić wszystkie aspekty jej istnienia. No i pojawia się nowy zawód interpretatora zjawisk duchowych który obecnie rości sobie monopol na twierdzenie w którym momencie dusza pojawia się w zarodku.
Na filarach znajdują się też wizerunki zwierząt. I co ciekawe wizerunki tych samych zwierząt, oczywiście przetworzone artystycznie i ideologicznie znaleźć można na babilońskiej bramie Isztar. Warto pamiętać, że bramę Isztar od Gobekli tepe dzieli prawie dziesięć tysięcy lat. Są tam też figurki mojej ulubionej siedzącej bogini którą też można zobaczyć w wielu późniejszych kulturach. To wszystko oczywiście nie daje nam obrazu życia duchowego w czasie rewolucji neolitycznej, ale jakiś mglisty zarys możemy sobie tworzyć.
Wieczorem jeszcze krótka pogawędka przy herbacie z moim gospodarzem o tym że Aleppo jest tylko sto km stąd i że kiedyś codziennie przyjeżdżało tu ponad dwadzieścia autobusów a teraz przyjeżdżają trzy. I o uchodźcach z Syrii, że Turcja ich odsyła z powrotem z obozów, ale że też znajdują tu pracę choćby przy zbiorze bawełny. Śpię dziś pomiędzy zamkiem krzyżowców a oślą zagrodą. I jadąc tak przez te tereny których się nie da objąć rozumem ani wyobraźnią zastanawiam się co jest takiego w ludziach, żeby tworzyć nikomu niepotrzebne wielkie imperia i równie niepotrzebne granice. Przecież to powinno być zakazane. Nawet pod karą śmierci.