2900 lat temu została wybudowana twierdza aby bronić Tuszpy - stolicy Urartu. Stoi do tej pory. Czyli została wybudowana jakieś trzysta lat po zburzeniu Troi. Z takich nienaruszonych zabytków jest jeszcze w Turcji kamienny most wybudowany przez rzymskie legiony, ale on ma tylko dwa tysiące lat. Młodzieniaszek. Teraz miasto z zamkiem nazywa się Van i leży nad jeziorem Van. Ormianie, do których należały kiedyś te ziemie wierzą, że wody jeziora zalały teren biblijnego raju. Naukowcy jednak określili moment powstania jeziora na okres tak odległy, że nie ma szans, aby ludzie mogli przebywać wtedy na tym terenie. Dziś śpię wewnątrz krateru Nemrut Dag. 1/3 tego wulkanu wyleciała kiedyś w powietrze zatykając odpływ wody z doliny, co doprowadziło do powstania jeziora Van. Wewnątrz kaldery mającej jakieś 9 kilometrów średnicy znajduje się kilka jezior i gorące źródła. Wulkan podobno ostatni raz wybuchł sto lat temu, czyli jest aktywny. Wspomniałem że były to tereny Ormian, a obecnie zamieszkują tą połowę Turcji Kurdowie. Bardzo sympatyczni ludzie. Jadąc przez góry dawnego królestwa Urartu, wzdłuż granicy najpierw Syrii, potem Iraku i Iranu zabierałem autostopowiczów. Jedni zaprosili na obiad, kolejni opowiedzieli łamaną angielszczyzną jak wygląda tu życie. W tej części Turcji jest mnóstwo posterunków na drogach i obiektów wojskowych. Myślałem, że to z powodu wojen które się toczą u sąsiadów. Okazało się, że to całe wojsko i policja są tu aby pilnować Kurdów. Powiedziano mi o partyzantach kurdyjskich zwalczanych z ziemi i powietrza. Teraz partyzanci przeszli do Syrii i Iraku bronić Kurdów, którzy tam mieszkają, ale wojsko czeka na ich powrót. Ci, z którymi rozmawiałem twierdzą, że państwo chce zniszczyć Kurdów i odnoszą się do Turcji jak do okupanta. Wygląda na to, że Turcja jako państwo ma duży i kosztowny problem, choć utrzymywanie dużej i dobrze wyćwiczonej armii w tym rejonie to najlepsza polisa ubezpieczeniowa. Jest w tym trochę ironii losu, bo Kurdowie wspólnie z Turkami ponad sto lat temu wymordowali żyjących tu Ormian aby odebrać ich ziemie. Jak to jest, że ludzie którzy w prywatnym kontakcie pierwsze pytanie jakie zadają to czy nie chcę się napić lub zjeść, a przy pożegnaniu życzą wszystkiego najlepszego w społeczności walczą od pokoleń. Patrzyłem na tych sympatycznych ziomków wyglądających zupełnie jak z "Samych swoich" i czułem do nich wielką sympatię. I co dziwne oprócz brunetów widziałem tu rudych mężczyzn i kobiety. Nawet dziewczynki, które jeszcze nie tuningują swojego wyglądu. Tak jadąc przez Turcję to po kobiecej modzie widać że zmieniają się plemiona. Stare kobiety, takie po dwudziestce ubierają się w większości tradycyjnie. W centralnej Turcji nosliły spodnie z krokiem w kolanach, w okolicach Urfy były to suknie do ziemi i jeszcze spodnie pod spodem. Gdy zapytałem o to kim są, okazało się, że tam żyją arabowie. Po przejechaniu na wschód kurdyjskie kobiety chodzą w długich spódnicach. Głowy najczęściej osłonięte chustką, choć nie zawsze. I kochają złoto. Twarzy nikt nie zasłaniał dopóki nie zmuszono ludzi do noszenia maseczek. Jeśli chodzi o mężczyzn, to bez względu na miejsce wszyscy chodzą tak jakby właśnie wyskoczyli z pracy na budowie lub niektórzy jakby wracali z kościoła. A dzieci są w dżinsach i T-shirtach. Do jedzenia dostałem ryż, ziemniaki z papryką dość pikantne, jogurt z dodatkiem jakiejś zieleniny i chleb płaski jak naleśnik. A do picia dają airan, wodę i oczywiście czaj. Czaj dostałem nawet na stacji benzynowej gdy tankowałem. Jeszcze jedno potwierdzenie na istnienie we wszystkich ludziach banalnego zła.
Nocleg na wulkanie dał wreszcie chwilę odpoczynku od upałów. Wysokość 2500 zrobiła swoje. Rano o piątej budzi mnie przechodzące stado kóz i baranów. Zaczynam je liczyć i zasypiam. Trzeba będzie pojechać dziś poszukać Arki Noego