Znowu cały dzień w samochodzie. Nie ma mowy o zwiedzaniu. Oprócz tego, co widać za oknami. Inne wioski z charakterystycznym bałkańskim charakterem i ponadczasowym trwaniem w innych epokach. Bułgaria jest albo pofałdowana albo górzysta. Kamper ze słabym silnikiem i bez wpomagania kierownicy jest niezła lekcją pokory dla kierowcy. Wszystkie okna otwarte bo klimy też nie ma. Obok kierowcy leży mały akumulator do otwierania szyby od strony kierowcy bo nie zdążył podłączyć mechanizmu do instalacji i teraz do otwierania i zamykania szyby trzeba przykładać kabelki do tego akumulatora. Na szczęście pasażer ma korbotronik. Prędkość na trasie nie przekracza 80 km/h. Dlatego dość często wyprzedzają nas tiry. Nie ma różnicy czy jedziemy drogą lokalną czy autostradą. Po drodze w Rumunia i Bułgarii widzimy sporo małych upadłych biznesów. W końcu koło północy przekraczamy grecką granicę. Zjeżdżamy gdzieś na pole gdzie za chwilę znajduje nas rolnik i wita tradycyjnym greckim powitaniem verboten. Trzeba się przemieścić na pole innego rolnika.