Zawsze, gdy jest hasło że jedziemy gdzieś na latanie to chętnych jest zatrzęsienie. A potem i tak zostaje jeden który może wyskoczyć nas miesiąc z domu. Tym razem tym jednym okazuje się być Dominik. Ten sam z którym wracaliśmy z Maroka. Dominik jest artystą życiowym. Latem zarabia zimą podróżuje. Samochody tym razem zostają w garażu bo koszty paliwa są koszmarne. Ostatnia wycieczka do Bordeaux kosztowała za sam przejazd pięć tysięcy. Samolot do Malagi jest tańszy. Nie lubię dworców lotniczych bo tam podróżny jest traktowany w sposób upokażający. To odbieranie płynów, scyzoryków, pilniczków do paznokci i przeganianie z miejsca na miejsce mnie osobiście nie odpowiada. Niestety ceny paliwa przekonują i lecimy. Zabieramy paralotnie i mamy na razie podróż zaplanowaną do momentu wynajęcia auta w Maladze. A potem zobaczymy.