W związku z tym wyjazdem poczyniłem kilka postanowień. Oczywiście tych z zakresu, że w normalnych warunkach są nie do zrobienia. Po pierwsze schudnąć. Siedzenie przez rok w domu sprawiło, że lodówka stała się centrum rozrywki, zabijania czasu i poprawiania nastroju. I efekt jest widoczny na pierwszy rzut oka. Jeszcze w Bułgarii kupiłem zapas kiełbas, po jednej na tydzień i główkę kapusty. Tej na zapas się nie da kupić, a jakieś warzywo jeść muszę. To jest najwygodniejsze. Jako pieczywo wiozę grissini, jeszcze z Włoch, ale tu też jest do dostania i to pod tą samą nazwą. Liść kapusty przegryzam kiełbasą z grissini i posiłek zaliczony. Gdy kiedyś odkryłem airan w Turcji to od tej pory zawsze kupuję tu takie małe kanisterki z airanem żeby było co pić. Gdy tylko kiełbasa z kapustą zorientowały się, że mają nowe towarzystwo to wiwatom nie było końca. Teraz już nie szaleją. Przywykły.
Drugim postanowieniem było że się nie będę spieszył. Zawsze miałem ten problem, że zadanie wykonane i można gonić dalej. Obiecałem sobie, że jak dojadę w fajne miejsce to zostanę tam godzinę lub dzień. No i wreszcie jestem w miejscu, gdzie można się zatrzymać na dwa noclegi. Miejsce blisko ujścia rzeki Meander. I już wiadomo skąd meandry wzięły swoją nazwę. Niedaleko jest też Efez o którym już pisałem. Dolina rzeki była intensywnie kolonizowana przez Greków, a najbardziej znanym miastem u ujścia był Milet. Tales z Miletu był jego mieszkańcem. W mieście można zobaczyć duży amfiteatr, pomnik na cześć zwycięstwa Miletu w bitwie morskiej, mozaiki i świątynie. Czyli standard. A ja wybrałem sobie na postój drugą stronę zatoki, na końcu drogi. Jest tu płytka woda, dość ciepła i można po tych płyciznach odejść nawet parę kilometrów od brzegu. Zachodzę do knajpki wieczorem i pytam czy mogę się napić herbaty. Gospodarz mówi, że lokal już nie pracuje i mają towarzyską imprezę, ale herbatę dostanę. Potem jeszcze przynosi sutą kolację i nie chce zapłaty bo przecież było już zamknięte. Z pochodzenia jest Grekiem z Salonik a tu otworzył knajpę, i prowadzi ją z żoną. Rano już ich nie ma, dlatego zachodzę do drugiego lokalu. Pytam o kawę i coś do kawy. Z gospodarzem przechodzimy na rosyjski, bo on jest Łotyszem. Jego żona też z Łotwy, Rosjanka, ruda koszykarka, pomaga mu w biznesie. On jej sięga od pachę, ale mówi że nie ma z tym problemu. Żyją w Stanbule, a prowadzeniem tego miejsca zajęli się bo jego siostra mieszkająca w Szwajcarii trzydzieści lat temu kupiła tu parę rozpadających się ruder które on teraz adaptuje. Narzeka, że zezwolenie na zrobienie tu hotelu to była sześcioletnia walka z urzędami. Idę się wykąpać. Na plaży pełen przekrój strojów kąpielowych. Począwszy od bikini a skończywszy na piżamie ze spodniczką i kapturem. Dno zatoki skrzy się jak by było pokryte drobinami złota. Czar działa.