Skończyły się stragany z pomidorami przy drodze. Zaczęły z pomarańczami. Biorę na próbę reklamówkę owoców. Skórka do połowy zielona, ale w środku już w pełni dojrzałe. Te pomarańcze. Chcę zobaczyć jeden ze starożytnych cudów świata. Jest nim grobowiec króla Mauzoleosa w Bodrum. Pomysł króla tak zaimponował wszystkim przywódcom, że na wzór króla Mauzoleosa wszyscy każą się chować w mauzoleach. Ciekawe co wymyśli Kaczyński? W ten sposób rośnie ilość trupów znanych wyłącznie z okazałych grobowców. Ciekawe jak się czuje Stalin leżący pod murem mauzoleum Lenina?
Jeśli się z Bodrum popatrzy w morze na zachód, to widać wyspę Rodos. Od strony Bodrum stał tam kiedyś kolos Rodyjski, kolejny cud świata starożytnego. Po nim nie ma już śladu, a po mauzoleum też została tylko garstka gruzu. Zupełnie jak z urodą kobiet.
Wybieram trasę wzdłuż wybrzeża. Odwiedzam po drodze słynny kurort paralotniowy Oludeniz. No i jak to w kurorcie. Mnóstwo turystów i wszyscy mówią po rosyjsku. Stepowcy muszą mieć jakiś wrodzony przymus wędrowania. Rolnicy już mniej. O stepowcach już pisałem. To ci wszyscy, którzy po wyjściu z Afryki kształtowali swój rozwój na azjatyckich stepach. Czyli prawie całą Europa wraz z Rosją. Wystarczy tym nacjom stworzyć tylko odpowiednie warunki, a rubaszny śmiech Niemców, śpiewny język Rosjan, chlupot pijanego Anglika wpadającego do fontanny czy szelest reklamówki z biedronki usłyszymy w najbardziej niezwykłych zakątkach świata. Bogate narody podróżują już od dawna a niemieckie biura podróży takie jak Wermacht, Luftwaffe i Kriegsmarine znane są na całym świecie. Zresztą i Azjaci lubią podróżować. Taki Dżingis Chan był znany ze swych podróży, Madziarzy też urządzali sobie wyprawy do Europy Zachodniej a i Słowianie też nie byli gorsi i wymieniali się turnusami ze wszystkimi sąsiadami. Czyli podróże są wieczne. Jedynie pretekst się zmienia.
Dziś jadę sobie drogą wzdłuż wybrzeża. Jedna z piękniejszych jakimi w życiu jechałem. Jedzie się nad pięknym morzem usianym wyspami, z jednej strony strome skały, z drugiej przepaść do morza.
Jeżdżąc po Turcji traci się zainteresowanie do wszystkiego, co ma mniej niż dwa tysiące lat. Jeszcze mi zostało do zobaczenia kilka miast greckich, znanych choćby z tego że Aleksander Macedoński je zdobył albo nie zdobył, albo że przyjeżdżała tam na wakacje Kleopatra z Markiem Antoniuszem. Podarował jej bibliotekę Pergamonu, ale jak widać warto było. No i niestety muszę trochę się otrzeć o historię chrześcijaństwa, choć to świeża sprawa bo nie ma jeszcze dwóch tysięcy lat. Zaczynam od Świętego Mikołaja. Przez sentyment spowodowany tym, że Kościół do którego musiałem w dzieciństwie chodzić też jest pod wezwaniem Św. Mikołaja. I pamiętam, jak mając 18 lat poszedłem do tego kościoła, żeby sprawdzić czy tego potrzebuję i czy to mi coś daje. No i to, że od tej pory nie byłem ani razu w kościele można powiedzieć, że w jakimś stopniu zawdzięczam Świętemu Mikołajowi. Są też powody, aby kościół powoli zaczął się pozbywać takich świętych żeby nie siali zgorszenia, bo gdyby obecnie zdarzył się biskup, który rozdaje pieniądze i pomaga potrzebującym to natychmiast by został pozbawiony urzędu i ekskomunikowany. Już niedługo rubaszny dziadzio z białą brodą będzie się pojawiał u nas gdzieś pod koniec roku i wołając ho ho ho przyszedłem po prezenty będzie czekał w drzwiach na kopertę. Zaraz zaraz. Czy to już się nie dzieje? Zobaczyłem sarkofag w którym podobno złożono jego ciało, ale gdy w świecie chrześcijańskim zaczął się trupi biznes relikwiowy to z Bari przypłynęli ówcześni tomb riderzy i zabrali szczątki Mikołaja. A zostały mi do zobaczenia jeszcze miejsca związane ze św. Pawłem który w Perge założył pierwszą gminę chrześcijańską, ale się zorientował że jest tam silny kult Artemidy którego początki mogły sięgać nawet dziesięć tysięcy lat wstecz. Ojcowie kościoła musieli wtedy poszerzyć ofertę o Matkę Boską, żeby przejąć interes.
Przy okazji poznawania okresu Bizancjum i wcześniejszych dowiaduję się też o istniejących tu królestwach o których nie miałem pojęcia. Mówią wam coś takie nazwy jak: Pamfilia, Lidia, Hetyci, Licja, Pizydia, Kapadocja..? A z Mikołajem i wędrówkami ludów mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Okolice kościoła Świętego Mikołaja to pułapka na turystów. I wnosząc z napisów po rosyjsku głównie na turystów z Rosji. Urokowi św. Mikołaja nie oparł się nawet car Mikołaj I który ufundował remont bazyliki. W sklepach z pamiątkami sprzedają ikony i alkohol. Czyli coś dla ducha i coś na ścianę. W sklepie sprzedawczyni mnie zagaduje po rosyjsku. Chcę mi coś sprzedać ale mnie bardziej interesuje kim ona jest. Jest Kałmuczką, przyjechała tu sama i dopiero na miejscu poznała męża Azera. Nawet zdejmuje dla mnie maseczkę choć pracownikom nie wolno. U niej nic nie kupiłem, bo asortyment skrojony bardziej pod gust nowych ruskich, ale w końcu miałem z kim porozmawiać.