Następne 500 km za nami. Wyjechaliśmy z łąki pachnącej ziołami a nocleg wypadł nam dzisiaj nad jeziorem niedaleko wydmy Piłata. Gdy rano rozejrzałem się po wapiennych wzgórzach w pobliżu od razu przypomniał mi się film Pamiętnik znaleziony w Saragossie. Film był inspiracją dla hollywódzkich twórców a mam wrażenie że nikt go już nie pamięta. Dziwne, że ja jeszcze pamiętam takie rzeczy. Muszę być bardzo stary. Grał tam Zbyszek Cybulski. Zginął próbując wskoczyć do odjeżdżającego pociągu stając się młodą legendą. Aż sprawdzam na mapie gdzie jest Saragossa. Około 100 km od nas. Czyli przeczucie okazało się trafne. Jedziemy pustą autostradą. Hiszpanie mają zakaz oddalania się powyżej kilometra od domu. Na autostradzie tylko czasem grupka motocyklistów. Oni też kochają wolność. Dookoła zielony pofalowany dywan z liszajami miasteczek od czasu do czasu. Wapienne wzgórza ciągną się wzdłuż drogi. Wzrok przyciągają drapieżne ptaki krążące leniwie w słabej termice. Są nawet te największe - orłosępy które po raz pierwszy zobaczyłem w Castejon de Sos w Pirenejach. Góry o ostrym, alpejskim charakterze od strony Hiszpanii a latanie po francuskiej stronie to głównie zalesiony Beskid . Nie jedziemy przez tamte strony bo Dominik martwi się o to grzanie silnika. Znalazł w Internecie, że powodem może być zalanie układu chłodzenia wodą a nie płynem. Czyli trzeba kupić płyn i wieczorem zmienić. U mnie też pojawia się informacja że mam jakąś usterkę silnika. Pewnie któryś z czujników padł. Żadnych objawów nie czuję. Spalanie i temperatura w normie. To jadę. Góry za oknem coraz większe. W radiu leci Carmen Bizeta. Opera o przemytnikach papierosów przez Pireneje. Ci, którzy palili Carmeny w komunistycznej Polsce pewnie nie łączyli tej nazwy z librettem opery. I jeszcze jeden utwór Bizeta. Ariavz opery Poławiacze pereł. Do tej pory ciarki mi chodzą po plecach gdy tego słucham.
Przy drodze ojawiają się napisy na tablicach zupełnie niezrozumiałe. Znaczy się dojechaliśmy do kraju Basków. Ich język był też zagadka dla naukowców. Szukali podobieństw od berberów do Japonii. W końcu genetyka rozwiązała ten problem. To są ci sami rolnicy którzy stworzyli Egipt, Berberów, Gauczów czy budowniczych Stonehenge. Warto by o nich więcej opowiedzieć, ale jeśli ma być taka okazja to jak wybiorę się w tym roku do Turcji. To niezwykły kraj chowajacy w sobie całą historię a także prehistorię ludzkości. Przynajmniej od czasu gdy ludzie wyszli z Afryki, czyli od 70 tysięcy lat. Baskowie przechowują nie tylko ten zapomniany język, ale też kulturę w której kobieta jest stawiana na szczycie drabiny społecznej czy też takie podobieństwa do wierzeń Egipcjan wywodzących się z tej samej kultury które każą otwierać okno skierowane na wschód gdy ktoś umrze w domu aby jego dusza mogła ulecieć do nieba. Takie same okna dla duszy robiono w piramidach i prawdopodobnie w świątyni Gobekli tepe. Indoeuropejczycy są najeźdźcami Europy bez swojej historii. Być może zostanie ona odkryta gdy wpuści się archeologów na azjatyckie stepy.
Baskijskie góry są przykryte dywanem chmur. Wilgotne powietrze znad Biskajów wspina się po zboczach gór i skrapla cały nadmiar pary wodnej. Tu Pireneje działają jak wyżymaczka dla wilgotnego powietrza. Dlatego też ten koniec Pirenejów nie jest interesujący dla paralotniarzy. Niskie podstawy i dużo opadów. Na przejściu granicznym z Francją sprawdzają paszport i mówią witamy we Francji. Hiszpanie ogłosili że za miesiąc otworzą granice dla turystów. Czyli będzie można wyjechać z Maroka. Za miesiąc. Szukamy miejsca do spania. Dominik przypomina sobie o aplikacji park4night. Kierujemy się jego podpowiedziami i lądujemy nad jeziorem. Na pomoście robimy parę zdjęć i kupione jeszcze w Hiszpanii cydry. Cydr lubelski jest zdecydowanie lepszy.
Przy pomoście stanął jakiś kamper i para podróżujące nim rozkłada stół. Gdy schodzimy z pomostu zapraszają na poczęstunek. Są ze sobą od roku. Wcześniej ona miała chłopaka który nie lubił podróży a on dziewczynę która była domatorką. Poznali się na Karaibach i jakoś tak wyszło że są teraz razem. Ona jest ze Szwajcarii, on z Francji. On jest piekarzem, ona kelnerką. Pracę mają sezonową i nie mają swoich mieszkań, więc kupili kampera i teraz podróżują razem. Francja pozwoliła swoim mieszkańcom teraz już na podróżowanie do 100 km od miejsca zamieszkania. To pojechali nad jezioro. Zaprosiliśmy ich do Polski. Wina które Dominik kupił dzisiaj dla Moniki trzeba będzie kupić jeszcze raz.