Po letnich źródłach w Albanii zaczyna się nasz powrót. Najwyższy czas przedstawić uczestników. W roli głównej kamper mający już około trzydziestu lat. Po drogiach porusza się z prędkościami pomiędzy 20 a 80 km/h. Zależy od nachylenia. W dużym stopniu rozwiązuje to nam dylemat czy jechać autostradą czy bocznymi drogami. Nie ma dużej różnicy. Za to jest możliwość nasiąknięcia lokalnym klimatem i porównania wrażeń z tymi które mieliśmy kilka lat temu. Na przykład w Albanii zrobiło się nowocześniej i bardzo turystycznie co popsuło dla nas atrakcyjność tych miejsc. Jeździ się lepiej ale jest obrzydliwe tłoczno. I co chwila policja drogowa próbuje ratować budżet kraju polując na kierowców. Kraje byłej Jugosławii robią podobne wrażenie. Wojna zniszczyła jeden z najładniejszych krajów środkowej Europy. Efekty widać do tej pory. Mam nadzieję, że świat już wie, że nie stać nas na biedną i słabą Ukrainę. Wracając do tematu kampera to takie auto wymaga dużej troskliwości w użytkowaniu i ciągłych remontów. Nie ma miejsca na hotelowe podejście gdzie ręcznik rzuca się na ziemię po wytarciu. To jest dom i to taki, w którym ciągłe jest coś co zrobienia. Auto w sprawności utrzymuje Piotrek. Kupił go kilkanaście lat temu po naszej wspólnej wyprawie wynajętym kamperem na Krym. Zapytał tylko czy będę z nim jeździł jak kupi kampera. Zgodziłem się a on kupił. I teraz nie mam wyjścia. Tym autem zrobiliśmy już objazd Morza Czarnego przez Krym, Rosję, Gruzję, Turcję, powtórny objazd Morza Czarnego ale tym razem przez Moskwę i Astrachań oraz objazd Maroka dookoła. Rosja tak nam się spodobała, że teraz z niecierpliwością czekamy na przywrócenie demokracji aby ponownie odkrywać ten piękny kraj. Oczywiście jeśli zdążymy bo Piotr jest typem bardzo depresyjnym, niezwykle marudnym i krytykującym wszystko dookoła. Mimo tego lubię go bo ma dużo zalet równoważących wady i nawet mimo tego że te wady doprowadzają czasem do irytacji. My jesteśmy ze sobą tylko kilka dni i widzę jak łatwo doprowadza do spięć a co dopiero mają powiedzieć jego bliscy. Założę się, że nigdy im nie powiedział tego co nam, że ma najlepszych pracowników na świecie, że załoga to wspaniały zespół, że syn jest bardzo zdolny, zaradny i dokonuje bardzo dobrych wyborów życiowych, że córka jest kochana i najlepsza na świecie i nikt nie ma tak dobrej córki. Ponieważ On im tego nie powie to może chociaż ja to napiszę. Jest jeszcze z nami Michał. Doskonały przykład osoby nie mogącej usiedzieć na miejscu. Na pytanie czy ma ochotę gdzieś pojechać zawsze odpowiada: kiedy. Jak usłyszy termin, to odpowiedzi mogą być tylko albo nie mogę albo ok. To nie mogę spowodowane jest albo pracą albo rodziną czego pewnie rodzina nie zauważa. Szczególnie, że wyjazdów ma w roku podobną ilość jak ja. W roku przedkcovidowym rywalizowaliśmy na ilość pokonanych kilometrów liczonych dla nas przez aplikację Google. Okazało się, że obaj przekroczyliśmy długość równika. W tym roku planujemy jeszcze razem Malediwy dopóki jeszcze wystają nad wodę. Niech się tylko pokażą tanie bilety lotnicze. Michał jest doskonałym organizatorem, pracowity i skrupulatny ale też wyluzowany. Jeśli mógłbym się do czegoś przyczepić to do jego irytującej wysportowanej sylwetki, kondycji przedszkolaka z ADHD, apetytu krokodyla i inteligencji elity Mensy. No, ale każdy dobiera sobie przyjaciół na swoje podobieństwo. Czyli jestem trochę jak Piotrek i trochę jak Michał.